wtorek, 20 października 2015

Na chłodno o meczu Sandecja - Miedź


fot. Jarosław Para, sandecja.com.pl
Jako, że pracuję w lokalnym radiu RDN Nowy Sącz, mogę pozwolić sobie na trochę lokalnego patriotyzmu. Kiedy piłkarze Sandecji dołują w I-ligowych rozgrywkach, to z tego faktu się nie raduję, a wręcz przeciwnie. Nie da się ukryć, że mecz z Miedzą Legnica przyniósł w końcu wiele pozytywnych emocji.

Drużynie Roberta Kasperczyka można zarzucić dużą liczbę traconych bramek, najczęściej po własnych błędach, których na tym poziomie należałoby unikać. Piłkarzom nie można natomiast odmówić ambicji, czego najlepszym dowodem były ostatnie minuty meczu 13. kolejki zaplecza Ekstraklasy.

Najpierw radość po golu na 2:1 w 84. minucie, po chwili mocny cios w twarz i strata drugiej bramki. Biało-czarni byli już prawie na deskach, ale nie dali się znokautować i w obliczu doliczonego czasu gry, poczuli swoją szansę. Każdy moment piłkarskiego boju jest dobry na strzelenie gola. Nawet kilkanaście sekund przed końcowym gwizdkiem. (relacja z meczu Sandecja - Miedź: klik).

Kibice i media lubią kreować bohaterów i takim był bez wątpienia Maciej Małkowski - autor zwycięskiego gola. Skrzydłowy wyróżniał się na boisku swoimi rajdami bocznymi sektorami boiska. Właśnie po takiej akcji padła pierwsza bramka, gdy 30-letni gracz wpadł w pole karne i dwukrotnie jego uderzenia odbijał bramkarz gości. Za trzecim razem już nie mógł nic zrobić, a Sebastian Szczepański cieszył się z trafienia otwierającego wynik. Zatem Małkowski - Man of the match.

Nie można też nie wspomnieć o innych zawodnikach. Bez podań Bartosza Sobotki nie byłoby 2 goli dla Sandecji. Przemysław Szarek zaliczył bardzo udane 45 minut po tym, jak zastąpił na prawej obronie Mateusza Bartkowa. Chętnie włączał się do akcji ofensywnych i popisał się precyzyjną główką, dającą rezultat 2:1. Dla mnie takim cichym bohaterem był też pełniący funkcję kapitana (pod nieobecność Dawida Szufryna) Matej Nather. Słowacki defensywny pomocnik wraca do wysokiej formy, jaką prezentował choćby w sezonie 2013/2014 za kadencji trenera Ryszarda Kuźmy. Podczas starcia z Miedzią wygrał mnóstwo pojedynków, zaliczył udane odbiory i można wybaczyć mu niefortunne wybicie piłki, które pomogło przeciwnikom doprowadzić do wyniku 2:2. Nather trafił w Yannicka Kakoko i futbolówka spadła pod nogi strzelca bramki Adriana Łuszkiewicza.

Chciałbym też stanąć w obronie Marka Kozioła. Na bramkarza Sandecji wylano wiadro pomyj po niefortunnych interwencjach przy obu trafieniach graczy z Legnicy. Nie da się polemizować z faktami - "Kozi" zawalił, natomiast dla mnie kluczową sprawą jest wynik meczu. Jest zwycięstwo, wpadki można wybaczyć. Nastawienie trybun, czasem wręcz szydercze, na pewno Markowi nie pomaga. Wierzę, że ten zawodnik jeszcze wróci na swój wysoki poziom.

Sądeczanie zajmują po 13 meczach 10. miejsce w tabeli. Oczywiście można narzekać, że za mało punktów (17), za niska pozycja w tabeli. Jest jeszcze dużo czasu, by poprawić swoją sytuację, a już teraz można dojść do pewnych wniosków. Sandecja Nowy Sącz jest drużyną, która ma swój styl i może się podobać. Chyba lepiej stracić punkty po odważnej grze, niż być najsłabszą ekipą I ligi pod względem wyników i do tego prezentować mizerną, bezbarwną grę. Tak właśnie było w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu.

Krzysztof Niedzielan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz